Czasami… bardzo często myślę, że mam w sobie pewną, bardzo nieprzyjemną właściwość. “Destroy and cry”
Właściwość owa pozwala mi najpierw przywiązać się do kogoś a potem spier…ć wszystko a potem słuchać/czytać teksty typu “idź już sobie”, Mea culpa, mea culpa, mea maxima culpa, Ale… nie powiedział “spier… dziecko” a wie na pewno że w ten sposób by mnie zabił… w każdym razie na tyle zranił, że bym raczej już nie próbowała podejść… ;P Chociaż mówiąc szczerze cholera mnie wie…
“Kiedy? Kiedy masz zamiar im powiedzieć?”
Te słowa nie należą już do Pana Raskolnikova/Ravica/Jego Książęcej Wysokości Małego Księcia… Te słowa należą do osoby, która bardzo by chciała, ale nie może…
Moi rodzice są dość dziwni… Zresztą to chyba jasne, nie? Jestem ich córką. Człowiek ten, który mówi na niebiesko jest moim obecnym… czy ja wiem jak to nazwać… wykorzystujemy się nawzajem… To znaczy myślałam tak do czasu gdy nie padło to zdanie… Po co? Po co chce poznać moją mamę *-* gwiazdę kościelnej sceny muzycznej, notabene poszło jej całkiem całkiem… ruska… łacina… rządzi… i mojego ojca… artystę, którego ideałem kobiety jest Hanka Cypisowa, ale tylko za obrazy,,, powiedziałam szczerze, że mi się to nie podoba, bo na Boga… nie podoba mi się… miało być bez sentymentów… i będzie… to mi powiedział… “Ty nie masz serca”
Eee… w związku z tym gubię się nieco…
Nie wiem, czym jestem i po co, ale wiem, że mam powoli dość samej siebie, a to niepokojące zjawisko…. chyba czas na samobójstwo,,, 🙂